niedziela, 5 listopada 2017

koty u mnie

Dzisiejszy poranek przywitał mnie takimi widokami
Ostatnio jestem w koszmarnym nastroju więc te parę promyków może troszkę rozjaśni szarą prozę życia. I wiecie że teraz u mnie na blogu znowu zmiana z tematyki najpierw robótkowej, potem budowlanej teraz będzie po kociemu. No i cóż tu więcej gadać. Cudności zawładnęły mną a nawet udało im się okiełznać małża (dalej nie mogę uwierzyć)
Oczywiście zdjęcia robione głownie wtedy jak dziewczyny śpią, bo to małe tajfuny są i zrobienie zdjęcia innego niż podczas snu graniczy niemal z cudem.
Hela musiała sprawdzić co człek przynosi z pracy :) zadekowała w plecaku małża :) A ja najbardziej lubię jak mnie dziewczyny uziemiają, układają się do spania na mnie :) Częściej ten zabieg robi Mela, ale Heli też się zdarza.
W związku z tym, że to są moje pierwsze kociaki to siedzę w internetach i szukam..... i szukam informacji co, jak, czym, kiedy???? Chciałabym im zapewnić naprawdę dobre i zdrowe życie. A tu tyle czasem sprzecznych informacji choćby dotyczących żywienia..... No dobra, nie tylko koty - naprawdę..... Ostatnio bardzo, bardzo dużo czasu zajmuje też angielski. Nauka języka obcego dla osoby bez zbytnich predyspozycji do języków, w nie najmłodszym już wieku niestety nie jest prostą sprawą. Ale chyba trzeba brnąć dalej, choć dla mnie jest to bardzo męczące i stresujące. Ale za to grupę mamy świetną :)Pozdrawiam. No dobra nie tylko koty i angielski :) - parę krzyżyków powstało w ramach przygotowań do świąt :)
Hafcik prosty, nieskomplikowany ale uroczy. Teraz jeszcze trzeba będzie ogarnąć biurko w pierdolniku (bo pracownią tego nie można nazwać) i zebrać się do zrobienia kartek z tych wyprodukowanych haftów. OOO i z tym może być problem, bo coś nie po drodze.......

10 komentarzy:

  1. Koty rozjaśniają dzień, małe koty jakby bardziej :-) Justyna, niech Ci słońce świeci, za oknem i w Tobie. Kolorów w dniu codziennym życzę jak najwięcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Promyk słońca, łyk kawy i przytulone czterołapne to najlepsze poprawiacze nastroju, a wasze dwa tajfunki wyglądają na szczęśliwe :) Dużo słońca i radości dla was <3
    Super, że uczysz się angielskiego! I nie przejmuj się wiekiem, do zgrzybiałej staruszki Ci jeszcze hohoho jak daleko. Wieki temu na kurs angielskiego chodził siedemdziesięciolatek i radził sobie tak samo jak młodziaki z liceum. Ty też doskonale sobie poradzisz z nauką języka! Daj sobie trochę luzu i czasu, przecież nie od razu Kraków zbudowano

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że sprostam kocim wymaganiom :)
      Osiaku, z tym angielskim to tak sobie mi idzie..... najgorsze jest to że mi nic do łba na dłużej nie wchodzi. Uczę się, wydaje się że umiem, a za chwilę zonk - nic nie pamiętam..... Ciężko sie uczyć słówek

      Usuń
    2. Justynka, najtrudniejsze jest pierwsze dziesięć lat :P
      Dasz radę <3

      Usuń
  3. Na pewno sprostasz kocim wymogom,bo tak na prawdę one chodzą swoimi drogami:)))My mamy podobnego kota czarno-rudego zwie się Jena i dla towarzystwa syn wziął jeszcze Albercika,własnie został wykastrowany.Koty świetnie się ze sobą bawią i psocą:)Podrap je ode mnie za uszkiem:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za uszkiem ...... uwielbiają
      A o szaleństwach we dwoje to ja doskonale wiem :)

      Usuń
  4. ależ cudne kociczki:)))aż Ci zazdroszczę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak długo na nie czekałam.... ale w końcu małż dał się przekonać do kota w domu.

      Usuń
  5. Piękne te Twoje tajfuny :-) Nic tylko je miziać :-) Ucz się ucz, dasz radę!

    OdpowiedzUsuń