Poprzedni wpis zakończyłam na takim etapie:
Zaczęłam dalej haftować i..... pomyłka, źle odliczona odległość, prucie - wiem bez niego się nie liczy... ale ileż można. Oj bardzo niewiele mi brakowało do ciepnięcia haftem o ścianę i wrzucenie na dno szuflady.
Mobilizacja w sobie i ..... nadrobiłam i dodałam jeszcze parę xxxx.
Mam nadzieję że jak znowy zabiorę się do wyszywania to nie okaże się że znowu muszę pruć.... bo tego już nie ogarnę....
Dlaczego nie narysujesz sobie kratek spieralnym mazakiem? Ułatw sobie życie, powodzenia w dalszym wyszywaniu :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż to jest jakiś pomysł :)
UsuńKochana! Idzie Ci świetnie! Zazdroszczę tych pomyłek, bo ciemiernik jakoś najbardziej z zielnikowej serii przypadł mi do gustu... i maki jeszcze... :-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki Justynka! Buziaki!
a ja wolałabym ten haft bez pomyłek :) więcej by już było ....
UsuńPowodzenia, pomyłki są najgorsze, oby juz żadnych nie było ;)
OdpowiedzUsuńoby :)
UsuńNajważniejsze, że przybywa. Z pomyłkami w haftowaniu tak już jest.Mnie też się zdarza pruć.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńto jak najmniej prucia :)
UsuńJusta <3 Ja tak nagminnie prułam "maszynę do szycia" - wichtelek dla Cebulki.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że będę mogła podziwiać kolejną kartkę z zielnika.
Ściskam mocno <3
Uściski :)
Usuń